Info
Ten blog rowerowy prowadzi GbassSC z miasteczka Sosnowiec. Mam przejechane 6037.96 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.20 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 30499 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2017, Lipiec2 - 0
- 2016, Lipiec7 - 0
- 2016, Czerwiec5 - 2
- 2016, Maj3 - 0
- 2016, Kwiecień4 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień3 - 0
- 2015, Sierpień7 - 0
- 2015, Lipiec7 - 0
- 2015, Czerwiec9 - 0
- 2015, Maj6 - 4
- 2015, Kwiecień3 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2014, Maj1 - 2
- 2013, Lipiec8 - 0
- 2013, Maj5 - 0
- 2013, Kwiecień11 - 0
- 2013, Marzec5 - 2
- DST 152.78km
- Czas 07:24
- VAVG 20.65km/h
- VMAX 44.12km/h
- Temperatura 5.0°C
- Podjazdy 1131m
- Aktywność Jazda na rowerze
Krakowski rynek i pyszne obwarzanki
Sobota, 16 maja 2015 · dodano: 01.01.2016 | Komentarze 4
Czas wreszcie ruszyć na dalszy wyjazd. Maraton już za miesiąc. Myślimy z chłopakami o miejscu i dochodzimy do wniosku, że pojedziemy do Krakowa. O 4:00 spotykam się z Darkiem na Środuli w Sosnowcu i ruszamy w stronę Jaworzna. Tam dołącza do nas Arek i wspólnie kierujemy się do małopolski. Wyjeżdżając z Jaworzna przed nami odcinek leśny. O ile ja i Darek mamy MTB, to Arek ma szosę i leciutko się zagotował widząc kamienie i błoto:) Przejeżdżamy jednak bez awarii i kierujemy się na Trzebinię i Krzeszowice. W Trzebini Darek odbija do lasu i chce jechać swoją trasą, a my z Arkiem kontynuujemy jazdę asfaltem. Bodajże w Zabierzowie zatrzymujemy się na Orlenie i wypijamy po dużej kawie. Byliśmy zmarznięci, bo pogoda nie rozpieszczała. Stopy trzeszczały aż miło :) Panie na stacji były w szoku, że jacyś dwaj goście na rowerach jadą do Krakowa o tej porze.
Wjeżdżamy do Krakowa przy pojawiającym się słońcu. Dojeżdżamy na rynek i siadamy na ławce. Rynek prawie pusty. Służby porządkowe sprzątają brukową nawierzchnie a imprezowe "niedobitki" są wypraszane z zamkniętych już ogródków piwnych. Kupujemy obwarzanki i odpoczywamy. Za chwilę pojawia się Darek. Robimy wspólne zdjęcia, chwila rozmowy i my z Arkiem ruszamy w stronę domu, a Darek na Niepołomice.
Ruszamy w stronę Olkusza. Zaczynam odczuwać, że rower coraz mocniej chodzi. Tak jakby go coś blokowało. Jednak z zewnątrz nic nie widać. Męczę się jak cholera. Arek na każdej górce czeka aż się doczołgam. W Olkuszu robimy przerwę i uzupełniamy płyny. W Bukownie Arek odbija na Jaworzno a ja przez Sławków dojeżdżam do Sosnowca. Od razu z rowerem udaje się do Tomka - wariata rowerowego, który naprawi wszystko. Przeanalizował sprzęt i zapytał jak ja na tym dałem radę jechać. Od razu zmieniłem napęd. Nowa korba, nowe koło, nowa kaseta i hamulce. Lifting konkretny.
Komentarze