Info
Ten blog rowerowy prowadzi GbassSC z miasteczka Sosnowiec. Mam przejechane 6037.96 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.20 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 30499 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2017, Lipiec2 - 0
- 2016, Lipiec7 - 0
- 2016, Czerwiec5 - 2
- 2016, Maj3 - 0
- 2016, Kwiecień4 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień3 - 0
- 2015, Sierpień7 - 0
- 2015, Lipiec7 - 0
- 2015, Czerwiec9 - 0
- 2015, Maj6 - 4
- 2015, Kwiecień3 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2014, Maj1 - 2
- 2013, Lipiec8 - 0
- 2013, Maj5 - 0
- 2013, Kwiecień11 - 0
- 2013, Marzec5 - 2
- DST 89.49km
- Czas 04:26
- VAVG 20.19km/h
- VMAX 55.29km/h
- Kalorie 3369kcal
- Podjazdy 1063m
- Aktywność Jazda na rowerze
Góra Żar i Kocierz "niespodzianka" :)
Sobota, 6 czerwca 2015 · dodano: 01.01.2016 | Komentarze 0
Przyszedł czas na pierwszy etap górski w ramach przygotowań do maratonu. Razem z Arkiem z Raciborza umawiamy się na trip do Międzybrodzia Żywieckiego. Spotykamy się przed Łękami - lokalizacja najlepsza dla nas obu. Zostawiam auto i ruszamy.
Ruszyliśmy dosyć mocno. Wiatr jak zawsze w twarz, dlatego co chwilę się zmieniamy. Wjeżdżamy do MŻ i zatrzymujemy się w Hill'u.
Ten sklep nie raz ratował tyłek nie tylko mnie. Szybkie zakupy i startujemy pod górę. Jedzie nam się płynnie.
Ten sklep nie raz ratował tyłek nie tylko mnie. Szybkie zakupy i startujemy pod górę. Jedzie nam się płynnie.
Rozmawiamy o dawnych latach bo nie widzieliśmy się od czasów jak Arek zakończył przygodę w Zagłębiu Sosnowiec. Jest o czym gadać. Anegdoty, żarty i śmiechu tyle, że zanim się zastanowiliśmy ile na szczyt, to już nas nim byliśmy. Schodzimy z rowerów, siadamy na trawie, a widoki....takie:)
Nic tak nie smakowało w tamtej chwili jak kawałek trawy i jedzenie, które kupiliśmy w Hill'u. Leżeliśmy przed stacją kolejki, oglądaliśmy piękne widoki, a temperatura zaczynała piąć się w górę. Zapowiadał się lekki upał. Dla nas nie miało to jednak znaczenia. Chwilo trwaj - pomyśleliśmy. Oczywiście nie zabrakło wspólnych zdjęć.
I solowych także.
Po relaksie pełną gębą zjeżdżamy ze szczytu. Cóż za radość. Prędkość, chłodny wiaterek i zero pedałowania. Na dole decydujemy się na odbicie w lewo. Teraz kierunek Andrychów. Jedziemy spokojnie i w dalszym ciągu nadrabiamy ostatnie lata opowiadając swoje historie. W pewnym momencie rozpoczyna się lekki podjazd. Najlepsze jest to, że nie mieliśmy pojęcia co to za górka, jaka wysokość itp. Nie sprawdzaliśmy tego wcześniej. Pniemy się i pniemy. Grzeje coraz mocniej. Jeden zakręt, drugi, trzeci a tu końca nie widać. Nagle ktoś zjeżdża. Pytamy ile jeszcze na górę, kolega odpowiada "Niespodzianka" i z rozbrajającym uśmiechem jedzie w dół. My pedałujemy dalej i w końcu docieramy na szczyt. Dopiero tam dotarło do nas, że to Kocierz.
Oglądamy aquapark, pijemy wodę i teraz czas na zjazd. Piękny, długi i szybki zjazd. Do Andrychowa dojeżdżamy w mgnieniu oka. Tam skręcamy w lewo i jedziemy na Kęty. Po paru km decydujemy się na kawę. Oczywiście dużą latte. Łapiemy oddech i pedałujemy do auta. Jeszcze kilka opowieści i przybijamy piąteczkę za udany wypad.
Kategoria Góry i góreczki