Info
Ten blog rowerowy prowadzi GbassSC z miasteczka Sosnowiec. Mam przejechane 6037.96 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.20 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 30499 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2017, Lipiec2 - 0
- 2016, Lipiec7 - 0
- 2016, Czerwiec5 - 2
- 2016, Maj3 - 0
- 2016, Kwiecień4 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień3 - 0
- 2015, Sierpień7 - 0
- 2015, Lipiec7 - 0
- 2015, Czerwiec9 - 0
- 2015, Maj6 - 4
- 2015, Kwiecień3 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2014, Maj1 - 2
- 2013, Lipiec8 - 0
- 2013, Maj5 - 0
- 2013, Kwiecień11 - 0
- 2013, Marzec5 - 2
- DST 144.00km
- Czas 05:19
- VAVG 27.08km/h
- VMAX 56.00km/h
- Kalorie 6000kcal
- Podjazdy 1177m
- Sprzęt Triban 520
- Aktywność Jazda na rowerze
Miał być Pradziad, a wyszedł dziad
Sobota, 22 sierpnia 2015 · dodano: 01.01.2016 | Komentarze 0
Przed Śląskim Maratonem w Mszanie pogadałem chwile na fejsie z Romkiem Zawieją. Zagadałem pierwszy. Widziałem, co kręci i z jakimi średnimi. Dla mnie mistrzostwo. Jak jeszcze powiedział, że startuje na 600km, to pierwsze moje zdanie brzmiało - wygra. No i wygrał. Na mecie o 20 metrów wyprzedził 2 rywali. Przez 600km równo i przed samą metą rozstrzygnięcie - po prostu rewelka! Po zawodach zgadujemy się ponownie. Dochodzimy do wniosku, że pojedziemy na Pradziada. Romek widział moje wypady, więc jakby wiedział, że jestem mega leszcz to by się nie zgodził. Cieszyłem się, że z nim pojadę. Zawsze jakieś doświadczenie można zebrać. Umówiliśmy się za tydzień od rozmowy. Wsiadłem w auto, pojechałem do Wojnowic, zostawiłem brykę u Romka i jeszcze w ciemnościach ruszyliśmy w stronę Czech. Docieramy do Opavy. Tempo dosyć dobre. Odbijamy na Bruntal i zaczynają się górki. Ja nagle tracę moc. Po prostu jakby mi ktoś nacisnął OFF. Romek widzi, że coś nie tak. Pyta o co chodzi. Szukam przyczyny. Chyba znalazłem. Od tygodnia wyłączyłem węglowodany. Chciałem zrzucić trochę kg. Zatrzymuje się. Zjadam banana. Nic innego - zwłaszcza słodkiego - nie mam. Pełzniemy. Docieramy do Bruntala. Wiem, że nie wjadę na Pradziada. Dzisiaj na bank nie dam rady. Zatrzymujemy się pod marketem.
Kupuję butelkę coca-coli i dwa batony. Muszę władować cukier w siebie. Zjadam i czuję wewnętrzny niesmak z powodu tej mojej niemocy. Romek jednak ze stoickim spokojem mówi mi, że on na Pradziada wjechał za 3 razem. Pokręcimy dzisiaj więc po płaskim.
Kierujemy się na Karniów. Poczułem się lepiej. Mocy nieco przybyło. Docieramy powoli pod granicę. Robię zakupy w czeskim sklepie i jedziemy do Wojnowic. Kończymy na 144km. Romek zaprasza na kawę w ogrodzie. Gość z klasą. Pogadaliśmy i zapewniłem, że za rok tam wjedziemy i będzie Pradziad a nie dziad, którym ja się okazałem.
Kupuję butelkę coca-coli i dwa batony. Muszę władować cukier w siebie. Zjadam i czuję wewnętrzny niesmak z powodu tej mojej niemocy. Romek jednak ze stoickim spokojem mówi mi, że on na Pradziada wjechał za 3 razem. Pokręcimy dzisiaj więc po płaskim.
Kierujemy się na Karniów. Poczułem się lepiej. Mocy nieco przybyło. Docieramy powoli pod granicę. Robię zakupy w czeskim sklepie i jedziemy do Wojnowic. Kończymy na 144km. Romek zaprasza na kawę w ogrodzie. Gość z klasą. Pogadaliśmy i zapewniłem, że za rok tam wjedziemy i będzie Pradziad a nie dziad, którym ja się okazałem.
Kategoria Polska-Czechy