Info
Ten blog rowerowy prowadzi GbassSC z miasteczka Sosnowiec. Mam przejechane 6037.96 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.20 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 30499 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2017, Lipiec2 - 0
- 2016, Lipiec7 - 0
- 2016, Czerwiec5 - 2
- 2016, Maj3 - 0
- 2016, Kwiecień4 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień3 - 0
- 2015, Sierpień7 - 0
- 2015, Lipiec7 - 0
- 2015, Czerwiec9 - 0
- 2015, Maj6 - 4
- 2015, Kwiecień3 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2014, Maj1 - 2
- 2013, Lipiec8 - 0
- 2013, Maj5 - 0
- 2013, Kwiecień11 - 0
- 2013, Marzec5 - 2
- DST 146.12km
- Czas 05:23
- VAVG 27.14km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 8.0°C
- Kalorie 6164kcal
- Sprzęt Triban 520
- Aktywność Jazda na rowerze
Międzybrodzie Żywieckie i pierwsza guma
Sobota, 23 kwietnia 2016 · dodano: 23.04.2016 | Komentarze 0
Przez cały tydzień planowałem sobotni wypad. Zastanawiałem się gdzie pojadę i czy z kimś uda mi się pokręcić. W czwartek dogadałem się z Kamilem w Mysłowic, że pojedziemy razem do Międzybrodzia Żywieckiego i wjedziemy na Górę Żar. Pogoda zapowiadała się dobra do jazdy więc nic innego nie pozostało jak wsiąść na bryki i cieszyć się z jazdy.
Wyjeżdżam po 6 i melduje się pod Kauflandem w Mysłowicach. Po kilku minutach przyjeżdża Kamil i ruszamy w stronę Imielina. Na Kosztowach nagle słyszę PYK w kole i zaczyna rzucać rowerem. Pierwsza guma w Tribanie stała się faktem. Chodziła mi ta awaria po głowie od trzech tygodni. Dosłownie! Od razu stajemy i zabieram się za wyciąganie dętki i zestawu naprawczego. Pech chciał, że dziura zrobiła się przy wentylu. Za cholerę nie szło tego zakleić. A co najlepsze - dętki zapasowe zostawiłem na stole i zapomniałem wrzucić do plecaka. Do tej pory przydawały się moje zapasy znajomym, ale tym razem potrzebne były mnie i ich nie miałem.
Wyjeżdżam po 6 i melduje się pod Kauflandem w Mysłowicach. Po kilku minutach przyjeżdża Kamil i ruszamy w stronę Imielina. Na Kosztowach nagle słyszę PYK w kole i zaczyna rzucać rowerem. Pierwsza guma w Tribanie stała się faktem. Chodziła mi ta awaria po głowie od trzech tygodni. Dosłownie! Od razu stajemy i zabieram się za wyciąganie dętki i zestawu naprawczego. Pech chciał, że dziura zrobiła się przy wentylu. Za cholerę nie szło tego zakleić. A co najlepsze - dętki zapasowe zostawiłem na stole i zapomniałem wrzucić do plecaka. Do tej pory przydawały się moje zapasy znajomym, ale tym razem potrzebne były mnie i ich nie miałem.
Na zegarku 7:30. Co robić? Do domu 20km. Kamil wpada na pomysł, że jego kolega ma sklep rowerowy na Brzęczkach i o 9 otwiera. Dzwoni do niego i prosi o wcześniejszy przyjazd. Kolega bez problemu się zgadza. Zalewam wentyl Super Glue, pompuje i z ledwością dojeżdżamy do sklepu. Na zegarze 8:20.
O 8:40 przyjeżdża
właściciel i na szybko zmienia mi dętkę. Dorzuca drugą na zapas i z
uśmiechem na twarzy życzy miłego dnia. Naprawione – zapłacone! Czas ruszać. W
Imielinie gubię Kamila. Zwalniam i po chwili mnie dogania informując, że cisnę
jak szalony, a on nie jest w formie, żeby tak lecieć. Noga dawała, dlatego
nawet nie spoglądałem na licznik. W Oświęcimiu robimy 5 minut przerwy na
toaletę i batony. Wracamy na trasę i mijamy chłopaka, który po chwili nas
dogania i zaczyna bajerkę. Okazało się, że jedzie z Katowic. W trójkę ciśniemy
przed siebie. W Kętach Kamil nagle hamuje i skręca w prawo bez sygnalizacji,
przez co wpadam w niego i o mało nie uszkadzam koła. Ufff….Dojeżdżamy spokojnie
do Międzybrodzia Żywieckiego. Zatrzymujemy się na moście, natomiast nasz
towarzysz poznany na trasie jedzie dalej. Na Żar jednak nie wjeżdżamy. Strata
czasu spowodowana awarią na starcie i słaba dyspozycja Kamila o której otwarcie
mówił nie pozwoliła na kręcenie w górę.
Po chwili odpoczynku i kilku fotkach podjeżdżamy standardowo już do Hilla i robimy zakupy. Po uzupełnieniu płynów ruszamy w stronę domu. Droga całkiem fajna. Jechało się dobrze. Nogi kręciły bez zarzutu. Forma rośnie i to najważniejsze. Do maratonu w Mszanie coraz bliżej.
P.S. Kamil dziękuję za pomoc! I dobra rada: głowa do góry. Mniej narzekania – więcej kręcenia. Będzie dobrze!
Po chwili odpoczynku i kilku fotkach podjeżdżamy standardowo już do Hilla i robimy zakupy. Po uzupełnieniu płynów ruszamy w stronę domu. Droga całkiem fajna. Jechało się dobrze. Nogi kręciły bez zarzutu. Forma rośnie i to najważniejsze. Do maratonu w Mszanie coraz bliżej.
P.S. Kamil dziękuję za pomoc! I dobra rada: głowa do góry. Mniej narzekania – więcej kręcenia. Będzie dobrze!
Kategoria Wycieczki