Info
Ten blog rowerowy prowadzi GbassSC z miasteczka Sosnowiec. Mam przejechane 6037.96 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.20 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 30499 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2017, Lipiec2 - 0
- 2016, Lipiec7 - 0
- 2016, Czerwiec5 - 2
- 2016, Maj3 - 0
- 2016, Kwiecień4 - 0
- 2016, Marzec4 - 0
- 2016, Styczeń2 - 0
- 2015, Grudzień3 - 0
- 2015, Sierpień7 - 0
- 2015, Lipiec7 - 0
- 2015, Czerwiec9 - 0
- 2015, Maj6 - 4
- 2015, Kwiecień3 - 0
- 2015, Marzec3 - 0
- 2014, Maj1 - 2
- 2013, Lipiec8 - 0
- 2013, Maj5 - 0
- 2013, Kwiecień11 - 0
- 2013, Marzec5 - 2
- DST 188.33km
- Czas 06:52
- VAVG 27.43km/h
- VMAX 52.00km/h
- Temperatura 28.0°C
- Kalorie 7972kcal
- Podjazdy 869m
- Sprzęt Triban 520
- Aktywność Jazda na rowerze
Sobotni trip: Cieszyn polsko-czeski
Sobota, 23 lipca 2016 · dodano: 24.07.2016 | Komentarze 0
Tradycyjnie
w środku tygodnia spojrzałem na prognozy pogody i Google maps. Aura zapowiadała
się słoneczna, zaś na mapie szukałem nowego kierunku do jazdy. Padło na Czechy.
Nie byłem w Cieszynie więc trzeba go zobaczyć i przy okazji wjechać do
czeskiego Cieszyna. Napisałem do Kamila z zapytaniem czy rusza ze mną. Bez
problemu się zgodził (o dziwo, zawsze lubi pomarudzić :) ). Z Kamilem umawiam się na 5:00
w Mysłowicach na Orlenie. Meldujemy się punktualnie.
Ruszamy w stronę Giszowca, wpadamy na chwilę na ekspresówkę by za moment zjechać na ul. Bielską. Pomykamy bocznymi uliczkami i wpadamy do Czułowa. Tam już spokojnie bez większego ruchu samochodowego zaliczamy Tychy. Przejeżdżamy wszystkie ronda i navi pokazuje, że mamy skręcić w lewo. Więc skręcamy, przejeżdżamy drewnianym mostkiem i ukazuje się super ścieżka rowerowa w lesie. Malina! Pędzimy w cieniu z zadowoleniem, aż tu nagle…koniec asfaltu! Niestety rozpoczęła się droga z kamieni, dodatkowo korzenie i ziemia. Góralem można to łyknąć na pełnej prędkości jednak na szosie jest ryzyko. Powolutku jedziemy, patrzymy na każdy kamień i konar. Dojeżdżamy do Kobióra. Przez chwilę jedziemy asfaltem by znowu wpaść do lasu. Ostatecznie wyjeżdżamy przed Zbytkowem i teraz przed nami tylko dobra droga. Kamil rusza na zmiany. Jedziemy płynnie. W Pruchnie uzupełniamy w sklepie napoje i przed nami ostatnia prosta. Dojeżdżamy w końcu do Cieszyna.
Przed nami teraz zjazd z niezłej górki, wpadamy do centrum i odbijamy do czeskiego Cieszyna. Zatrzymujemy się na granicy. Chwila odpoczynku i robimy rundkę po centrum czeskich sąsiadów. Wszystko jak zawsze dobrze oznakowane. Ścieżki rowerowe, kierunki danych miast. Bez zarzutu. Dworzec też piękny.
Wpadamy na polską stronę i jedziemy na rynek. Tam już zbiórka młodzieży w związku ze ŚDM w Krakowie. Sporo dzieciaków z Włoch kręci się po centrum by w końcu rozpocząć śpiew.
My robimy sobie fotki pod fontanną aż tu nagle dzwoni telefon. Odbieram – a tu Maniek – znajomy z pracy. Mówi, że nas widzi. Odwracam się, szukam go, a jak się okazało – widział nas na kamerze online siedząc w domu. Kilka zdjęć i czas wreszcie na kawę – tradycyjny gwóźdź każdego tripa. Wpadamy do kawiarenki i zamawiamy dwie sztuki pysznej lavazzy. Czas na odpoczynek.
Po relaksie robimy małe zakupy w sklepie i na rynku. Zmieniamy jednak trasę powrotną i decydujemy się na ominięcie lasów. Polecimy przez Pszczynę. Ruszamy. Od razu przed nami podjazd do ronda. Wspinamy się, mijamy S1 i lecimy na Pruchnę. Tam zmiana na rondzie i obieramy kierunek Drogomyśl. Dosyć szybko dojeżdżamy w to miejsce. Słońce grzeje już ostro. Wlatujemy do sklepu, zakupy wodne i lecimy na Strumień. Po drodze jednak źle skręcamy i w Chybie musimy zawracać. Szybko nadrabiamy te kilometry i lecimy już na Pszczynę. W Wiśle Wielkiej gubię licznik. Na szczęście żadne auto mi po nim nie przejechało. Zabieram go i ciśniemy. Za chwilę wita nas tabliczka Pszczyna. Zatrzymujemy się – szybka kawa, krótka pogawędka i lecimy na Bieruń. Tam ponowne uzupełnienie napojów i kierunek Lędziny. Kamil wpada na pomysł, że chce poprawić kilka segmentów na stravie. Coś tam kręci, coś próbuje, ale ostatecznie nie wiem czy mu się udało. Po chwili kręcenia jesteśmy już w Mysłowicach. Kamil odbija do domu a ja kręce dalej na Sosnowiec.
Ruszamy w stronę Giszowca, wpadamy na chwilę na ekspresówkę by za moment zjechać na ul. Bielską. Pomykamy bocznymi uliczkami i wpadamy do Czułowa. Tam już spokojnie bez większego ruchu samochodowego zaliczamy Tychy. Przejeżdżamy wszystkie ronda i navi pokazuje, że mamy skręcić w lewo. Więc skręcamy, przejeżdżamy drewnianym mostkiem i ukazuje się super ścieżka rowerowa w lesie. Malina! Pędzimy w cieniu z zadowoleniem, aż tu nagle…koniec asfaltu! Niestety rozpoczęła się droga z kamieni, dodatkowo korzenie i ziemia. Góralem można to łyknąć na pełnej prędkości jednak na szosie jest ryzyko. Powolutku jedziemy, patrzymy na każdy kamień i konar. Dojeżdżamy do Kobióra. Przez chwilę jedziemy asfaltem by znowu wpaść do lasu. Ostatecznie wyjeżdżamy przed Zbytkowem i teraz przed nami tylko dobra droga. Kamil rusza na zmiany. Jedziemy płynnie. W Pruchnie uzupełniamy w sklepie napoje i przed nami ostatnia prosta. Dojeżdżamy w końcu do Cieszyna.
Przed nami teraz zjazd z niezłej górki, wpadamy do centrum i odbijamy do czeskiego Cieszyna. Zatrzymujemy się na granicy. Chwila odpoczynku i robimy rundkę po centrum czeskich sąsiadów. Wszystko jak zawsze dobrze oznakowane. Ścieżki rowerowe, kierunki danych miast. Bez zarzutu. Dworzec też piękny.
Wpadamy na polską stronę i jedziemy na rynek. Tam już zbiórka młodzieży w związku ze ŚDM w Krakowie. Sporo dzieciaków z Włoch kręci się po centrum by w końcu rozpocząć śpiew.
My robimy sobie fotki pod fontanną aż tu nagle dzwoni telefon. Odbieram – a tu Maniek – znajomy z pracy. Mówi, że nas widzi. Odwracam się, szukam go, a jak się okazało – widział nas na kamerze online siedząc w domu. Kilka zdjęć i czas wreszcie na kawę – tradycyjny gwóźdź każdego tripa. Wpadamy do kawiarenki i zamawiamy dwie sztuki pysznej lavazzy. Czas na odpoczynek.
Po relaksie robimy małe zakupy w sklepie i na rynku. Zmieniamy jednak trasę powrotną i decydujemy się na ominięcie lasów. Polecimy przez Pszczynę. Ruszamy. Od razu przed nami podjazd do ronda. Wspinamy się, mijamy S1 i lecimy na Pruchnę. Tam zmiana na rondzie i obieramy kierunek Drogomyśl. Dosyć szybko dojeżdżamy w to miejsce. Słońce grzeje już ostro. Wlatujemy do sklepu, zakupy wodne i lecimy na Strumień. Po drodze jednak źle skręcamy i w Chybie musimy zawracać. Szybko nadrabiamy te kilometry i lecimy już na Pszczynę. W Wiśle Wielkiej gubię licznik. Na szczęście żadne auto mi po nim nie przejechało. Zabieram go i ciśniemy. Za chwilę wita nas tabliczka Pszczyna. Zatrzymujemy się – szybka kawa, krótka pogawędka i lecimy na Bieruń. Tam ponowne uzupełnienie napojów i kierunek Lędziny. Kamil wpada na pomysł, że chce poprawić kilka segmentów na stravie. Coś tam kręci, coś próbuje, ale ostatecznie nie wiem czy mu się udało. Po chwili kręcenia jesteśmy już w Mysłowicach. Kamil odbija do domu a ja kręce dalej na Sosnowiec.
Kategoria Polska-Czechy