Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi GbassSC z miasteczka Sosnowiec. Mam przejechane 6037.96 kilometrów w tym 0.00 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 25.20 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 30499 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Moje rowery

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy GbassSC.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczki

Dystans całkowity:1227.71 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:46:49
Średnia prędkość:26.22 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:3590 m
Suma kalorii:44540 kcal
Liczba aktywności:8
Średnio na aktywność:153.46 km i 5h 51m
Więcej statystyk
  • DST 174.60km
  • Czas 06:30
  • VAVG 26.86km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Kalorie 7300kcal
  • Podjazdy 732m
  • Sprzęt Triban 520
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wypad na Jasną Górę i mega wiatr

Niedziela, 10 lipca 2016 · dodano: 22.07.2016 | Komentarze 0

Zdecydowałem się na wypad w zupełnie inną stronę niż jeździłem dotychczas. Tym razem obrałem kierunek na północ i padło na Częstochowę. Z racji tego, że żaden z chłopaków nie miał czasu na jazdę, wybrałem się na Jasną Górę sam. Tradycyjnie ruszyłem o 5 i znajomą trasą pomknąłem na Siewierz i później odbiłem na Pińczyce i Lgotę Górną. Przy okazji poznałem inne wioski i kilka pagórków. W Lgocie Nadwarcie skręcam w lewo na Żarki i kręcę wzdłuż Zalewu Porajskiego. Droga pusta, jedzie się przyjemnie. Przed Kolonią Poczesną omijam trasę "1" i skręcam w prawo. Zaczyna się odcinek niczym Paryż-Roubaix. Ni to kostka, ni to płyty - rzuca rowerem nieźle. Wpadam bokiem do Czewy i zatrzymuje się na Orlenie. Kawka, toaleta i...nawałnica pielgrzymów. Autokar za autokarem. Ludzi tyle, że nie da się wejść na stację. Uzupełniam płyty i ruszam dalej. Spokojnym tempem docieram na Jasną Górę.

Powolutku wjeżdżam na górę. Zbierają się pielgrzymi, każdy zacieniony kawałek placu już zajęty. Schodzę z roweru i podchodzi do mnie starszy mężczyzna. Wita się i pyta skąd jestem, ile przejechałem i czy może mi w czymś pomóc. Poprosiłem o zrobienie zdjęcia. Efekt taki:

Nie wiem co jest w tej koszulce, ale każda osoba, która przechodziła obok mnie, albo spoglądała albo podchodziła i mówiła: Super, że jest Pan za naszym krajem. Nie lubię jak się promuje obce państwa albo zagraniczne kluby. Tych ludzi było sporo. Byłem w szoku. Siedziałem tam może z 15 minut i non stop ktoś się kłaniał albo zagadywał. Trochę dziwne ale miło mi było. Po krótkim odpoczynku zdecydowałem się zjechać na aleje i poszukać miejsca żeby wypić kawę i coś zjeść. Jadąc widzę po lewej stronie polską knajpę. Wpadam do środka i składam zamówienie.
- Dzień dobry. Proszę rosół bez makaronu i golonkę z chrzanem bez chleba
- Ale jak to...to ja Panu może ziemniaków ugotuje, może frytki dam?
- Nie dziękuję, proszę to o co prosiłem
- Ale jak to tak...bez chleba? Bez ziemniaka? (zdziwienie sięgnęło szczytu)
- Tak. Proszę bez.
- Wie Pan...ale obiady dopiero od 12 a jest 9...
Skończyło się ostatecznie na golonce i pysznej kawie. Czekam na zamówienie i nagle wpada do środka jakiś facet z aparatem. Ooooo super, że Pana widzę. Pędziłem za Panem, extra koszulka. Ależ ten orzeł...mogę zdjęcie? Myślałem, że padnę ze śmiechu. Pocisnął gość bajerę i jeszcze go na jajecznicę namówiłem. Kupił chociaż nie był głodny. Panie zachwycone. Wyszedłem na zewnątrz i usiadłem do stolika. Po chwili dostałem zamówienie.

Pojadłem, popiłem i wskoczyłem do sklepu obok. Zrobiłem zapasy wody i ruszyłem w drogę powrotną. Mijając tabliczkę Częstochowa zerwał się silny wiatr. Wiało non stop w twarz. Ja w prawo - wiatr też. Ja w lewo - on też. Dojechałem do Zalewu i byłem bardziej zmęczony wiatrem niż całą jazdą.

Cykam fotkę i ruszam w stronę Myszkowa. Wieje dalej. Średnia spada, przyjemność z jazdy również. W Myszkowie odbijam na Czekankę i  w Siewierzu na Trzebiesławice. Dojeżdżam do Pogorii ale tam również wieje. Przebijam się alejkami pełnymi ludzi i jeszcze nerwy mnie biorą jak widzę "Januszy" jeżdżących środkiem albo po całym pasie i jeszcze zdziwionych, że ktoś im zwraca uwagę. Docieram do centrum Dąbrowy Górniczej i zbliżam się do domu. W Będzinie już wieje tak, że z górki jadę 27km/h zamiast standardowego 50 jak to tam zawsze pomykam. Ostatnie 5km jadę już na spokojnie. Wpadam na Pogoń i kończę wypad. Gdyby nie ten wiatr, to byłoby całkiem nieźle. Ogólnie trip na plus.


Kategoria Wycieczki


  • DST 160.00km
  • Czas 05:45
  • VAVG 27.83km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 6000kcal
  • Podjazdy 1004m
  • Sprzęt Triban 520
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kraków i kawałek małopolski

Sobota, 4 czerwca 2016 · dodano: 04.06.2016 | Komentarze 0

Po wypadzie na Pradziada umówiłem się z chłopakami, że następnym razem przyjeżdżają do mnie i uderzamy na Kraków. Arek niestety już na początku tygodnia powiedział, że nie da rady a Kamil chciał jechać z kumplami w inny rejon. Trudno – jade sam. W piątek jednak zadzwoniłem do Kamila raz jeszcze i powiedział, że jedzie ze mną. Umówiliśmy się o 5 w Jaworznie pod Galeną. Wstałem o 3:30, zjadłem śniadanie, wypiłem kawę i w drogę. W połowie jazdy do Jaworzna dzwoni Kamil i mówi, że ma problem z rowerem i nie wie czy pojedzie. Namawiam go, żeby dojechał na miejsce i zobaczymy w czym problem. Wpadam pod Galenę i czekam na niego około pół godziny.
Dociera Kamil. Okazało się, że problem dotyczy wentyla. Usterka szybko wyeliminowana i ruszamy w trasę.

Ciśniemy ostro na Trzebinie. Dalej prosto drogą 79 na Kraków. Na liczniku non stop 35-37 km/h. Pędzimy jak szaleni. Kamil w szoku, że daje radę. Rewelacyjnie pojechał na zmianach. Tak powinno być. Widzę, że się docieramy w jeździe we dwóch. Po niecałych dwóch godzinach wpadamy do stolicy małopolski i na przywitanie spotykamy autokar piłkarskiej kadry pod jednym z hoteli.
Udajemy się w stronę rynku. Przed Starym Kleparzem wpadam w torowisko tramwajowe i niestety skrzywiam koło. Szczęście jednak w tym, że dało się jechać dalej. Nieco wkurzony wsiadam na brykę i pedałuję na rynek. Tam udajemy się do Mc Donalda i kupujemy kawę.
Oczywiście musieliśmy również wziąć dwa obwarzanki i dopiero zrobiliśmy sobie przerwę.

Kamil w pewnym momencie chciał nakarmić jednego gołębia. Rzucił kawałek pieczywa i nagle zleciało się 100 kolegów tego biedaka:)

W międzyczasie podchodzi starszy anglik. Obserwuje nasze rowery. Dotyka, patrzy i nagle pyta czy mówimy dobrze po angielsku. Odpowiadamy, że tak średnio i dziadziuś siada koło nas czytając rozmówki angielsko-polskie.

My natomiast dopijamy kawę. Robimy zdjęcia, kupujemy jakieś małe gadżety i jedziemy na Wawel. Kiedy jednak chcemy wjechać kostką brukową do góry, podchodzi do nas strażnik i mówi, że zakaz rowerowy obowiązuje na całym placu i nie możemy tam wejść. Zjeżdżamy więc do smoka a tam rozkłada się RMF FM i nagłaśnia, że dzisiaj festiwal smoków przez cały dzień w Krakowie.

Siadamy, oglądamy wszystko dookoła i po godzince decydujemy się na powrót.

Przy wylocie z Krakowa przebieramy się na stacji, uzupełniamy wodę i ruszamy "94" na Olkusz. Kilka podjazdów i zjazdów. Kamil zadowolony, bo pod górkę odpoczywa, a męczy się na prostej. Taka jego specyfika. W Olkuszu przerwa na coca colę, którą nawet polecała sprzedawczyni na Orlenie. „Ooo! Cola w sam raz przy takim wysiłku. Coś o tym wiem, mój syn gra w piłkę. Kiedyś dałam mu tylko wodę i nie miał siły. Ale ja głupia byłam” – powiedziała. Pośmialiśmy się i w drogę. Kamil w Sławkowie odczuwał lekko skutki całego tygodnia w pracy i zmniejszyliśmy tempo. Spokojnie dojeżdżamy do Sosnowca i każdy odbija w swoją stronę. Po chwili meldujemy się w domach.

Niestety koło do naprawy, buty do wymiany i czas podregulować furę bo za dwa tygodnie najważniejsze zawody w tym roku.


Kategoria Wycieczki


  • DST 182.00km
  • Czas 06:08
  • VAVG 29.67km/h
  • VMAX 54.53km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Kalorie 7964kcal
  • Podjazdy 877m
  • Sprzęt Triban 520
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dyspozycja na plus! Sosnowiec - Przyłęk

Niedziela, 8 maja 2016 · dodano: 08.05.2016 | Komentarze 0

Zastanawiałem się gdzie ruszyć w ten weekend. Po głowie chodziła mi Wisła. Jednak szukanie odpowiedniej trasy, ewentualnie jazda expresówką trochę mnie zniechęciły. Ostatecznie wybrałem wypad na wieś. Dystans idealny na niedzielny poranek. Wstałem przed 5. Zjadłem dobre i duże śniadanie, spakowałem potrzebne rzeczy i przed 6 wyruszyłem w trasę. O dziwo było bardzo ciepło i bez wiatru. Od samego początku jechało się bardzo dobrze. Nogi kręciły tak jakbym tego sobie życzył. Pusto na ulicach - rewelacja! W Żarkach  skręcam w prawo i ku mojemu zdziwieniu - granatowe niebo. Było aż czarno. Nie ciekawie - pomyślałem. Zmieniłem bidony z płynami i kręciłem dalej. Kilka górek m.in. Niegowa i Tomiszowice i poźniej od Lelowa już płasko aż do celu. Babcia oczywiście zrobiła kawę i chciała mi pół lodówki naszykować do jedzenia :) Uzupełniłem płyny, wrzuciłem banany i pojechałem na cmentarz. Zapaliłem znicze i ruszyłem w drogę powrotną. Zdążyłem jednak cyknąć trzy fotki na wiadukcie. Pod nim centralna magistrala kolejowa na Warszawę.

W stronę Sosnowca.

W stronę Warszawy.

W stronę domu:)

Ruszam w chmurach i modlę się, żeby tylko nie zaczęło padać. Jedzie się płynnie więc liczę na to, że uda mi się dotrzeć przed deszczem, który wg prognoz ma padać o 13. Wspinam się najpierw na Tomiszowice następnie na Niegową. W Żarkach zaczyna padać. Na całe szczęście w Myszkowie przestało i mogłem spokojnie kręcić dalej. Ruch zdecydowanie większy niż rano. Pod kościołami tłumy ludzi i aut. Wymykam się jednak szybko i lecę w stronę Siewierza. Tam odbijam przy zamku i kieruje się w stronę Pogorii. Prędko wpadam do Będzina i spotykam po drodze Zbyszka Zarzyckiego (kibice Płomienia Sosnowiec wiedzą kto to:)) a po chwili jestem pod domem. Tyle co zszedłem z roweru zaczęło padać - prognoza się sprawdziła. Akurat była 13:00 :)

Ku mojej uciesze średnia poszła zdecydowania na plus. Na taką ilość km i to zróżnicowaną trasą jest ok. Za miesiąc maraton w Mszanie. Oby dyspozycja rosła!


Kategoria Wycieczki


  • DST 146.12km
  • Czas 05:23
  • VAVG 27.14km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • Kalorie 6164kcal
  • Sprzęt Triban 520
  • Aktywność Jazda na rowerze

Międzybrodzie Żywieckie i pierwsza guma

Sobota, 23 kwietnia 2016 · dodano: 23.04.2016 | Komentarze 0

Przez cały tydzień planowałem sobotni wypad. Zastanawiałem się gdzie pojadę i czy z kimś uda mi się pokręcić. W czwartek dogadałem się z Kamilem w Mysłowic, że pojedziemy razem do Międzybrodzia Żywieckiego i wjedziemy na Górę Żar. Pogoda zapowiadała się dobra do jazdy więc nic innego nie pozostało jak wsiąść na bryki i cieszyć się z jazdy.
Wyjeżdżam po 6 i melduje się pod Kauflandem w Mysłowicach. Po kilku minutach przyjeżdża Kamil i ruszamy w stronę Imielina. Na Kosztowach nagle słyszę PYK w kole i zaczyna rzucać rowerem. Pierwsza guma w Tribanie stała się faktem. Chodziła mi ta awaria po głowie od trzech tygodni. Dosłownie! Od razu stajemy i zabieram się za wyciąganie dętki i zestawu naprawczego. Pech chciał, że dziura zrobiła się przy wentylu. Za cholerę nie szło tego zakleić. A co najlepsze - dętki zapasowe zostawiłem na stole i zapomniałem wrzucić do plecaka. Do tej pory przydawały się moje zapasy znajomym, ale tym razem potrzebne były mnie i ich nie miałem.
         
Na zegarku 7:30. Co robić? Do domu 20km. Kamil wpada na pomysł, że jego kolega ma sklep rowerowy na Brzęczkach i o 9 otwiera. Dzwoni do niego i prosi o wcześniejszy przyjazd. Kolega bez problemu się zgadza. Zalewam wentyl Super Glue, pompuje i z ledwością dojeżdżamy do sklepu. Na zegarze 8:20.
         
 
O 8:40 przyjeżdża właściciel i na szybko zmienia mi dętkę. Dorzuca drugą na zapas i z uśmiechem na twarzy życzy miłego dnia. Naprawione – zapłacone! Czas ruszać. W Imielinie gubię Kamila. Zwalniam i po chwili mnie dogania informując, że cisnę jak szalony, a on nie jest w formie, żeby tak lecieć. Noga dawała, dlatego nawet nie spoglądałem na licznik. W Oświęcimiu robimy 5 minut przerwy na toaletę i batony. Wracamy na trasę i mijamy chłopaka, który po chwili nas dogania i zaczyna bajerkę. Okazało się, że jedzie z Katowic. W trójkę ciśniemy przed siebie. W Kętach Kamil nagle hamuje i skręca w prawo bez sygnalizacji, przez co wpadam w niego i o mało nie uszkadzam koła. Ufff….Dojeżdżamy spokojnie do Międzybrodzia Żywieckiego. Zatrzymujemy się na moście, natomiast nasz towarzysz poznany na trasie jedzie dalej. Na Żar jednak nie wjeżdżamy. Strata czasu spowodowana awarią na starcie i słaba dyspozycja Kamila o której otwarcie mówił nie pozwoliła na kręcenie w górę.





Po chwili odpoczynku i kilku fotkach podjeżdżamy standardowo już do Hilla i robimy zakupy. Po uzupełnieniu płynów ruszamy w stronę domu. Droga całkiem fajna. Jechało się dobrze. Nogi kręciły bez zarzutu. Forma rośnie i to najważniejsze. Do maratonu w Mszanie coraz bliżej.
P.S. Kamil dziękuję za pomoc! I dobra rada: głowa do góry. Mniej narzekania – więcej kręcenia. Będzie dobrze!


Kategoria Wycieczki


  • DST 102.09km
  • Czas 03:39
  • VAVG 27.97km/h
  • VMAX 56.47km/h
  • Temperatura 3.0°C
  • Kalorie 4350kcal
  • Sprzęt Triban 520
  • Aktywność Jazda na rowerze

Setka w lany poniedziałek

Poniedziałek, 28 marca 2016 · dodano: 20.04.2016 | Komentarze 0

Po świątecznym obżarstwie wsiadam na rower z planem zrobienia pierwszej setki w tym roku. Pogoda nie rozpieszcza. Wieje lodowaty wiatr, niebo pochmurne. Komfort zerowy. Po 20 km nieco się rozgrzałem, więc jechało się trochę lepiej. Drogi puste - wszyscy w domach - kto w wolne o 6 rano będzie jechał autem, a co dopiero rowerem:) Dojeżdżam do Myszkowa, kupuje powerade i przelewam do bidonu. Ludzie idący do kościoła patrzą jak na wariata. W sumie się nie dziwię:) Powrót oczywiście z wiatrem w twarz. Tradycyjnie rzecz jasna. Setka wpadła.


Kategoria Wycieczki


  • DST 125.00km
  • Czas 04:28
  • VAVG 27.99km/h
  • VMAX 51.00km/h
  • Kalorie 5300kcal
  • Sprzęt Triban 520
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ogrodzieniec, Wolbrom, Olkusz

Sobota, 1 sierpnia 2015 · dodano: 01.01.2016 | Komentarze 0

Wycieczka spontaniczna i samotna. Ruszam na Dąbrowę Górniczą, później na Ogrodzieniec. Przerwa pod zamkiem i ruszam na Pilice. Stamtąd kieruje się na Wolbrom a następnie na Olkusz. Uzupełniam płyny i przez Sławków wracam do domu.


Kategoria Wycieczki


  • DST 177.90km
  • Czas 06:41
  • VAVG 26.62km/h
  • VMAX 55.13km/h
  • Kalorie 7462kcal
  • Podjazdy 977m
  • Sprzęt Triban 520
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pierwszy wypad Tribana

Niedziela, 12 lipca 2015 · dodano: 01.01.2016 | Komentarze 0

Obroniłem magistra i postanowiłem zrobić sobie prezent. Kupiłem szosówkę. Trafiłem na Tribana 520. Dla jednych tani rowerek za cenę którego mają samo siodełko w swoich furach, a dla drugich szczyt marzeń. Dla mnie i mojego budżetu, akurat ten model był odpowiedni. Może nawet gdybym miał 3 razy tyle pieniędzy to i tak bym nie kupił innego. Nie muszę mieć fury za 10 koła, żeby czuć radość z jazdy. 
Z racji zakupu nowej bryki od razu z chłopakami zdecydowaliśmy się na wypad. Aby przetestować rower wybrałem trasę zróżnicowaną. Pojechaliśmy do mnie na wieś w okolice Szczekocin. 

Spotykamy się pod moim blokiem. Arek z Jaworzna przyjeżdża z kolegą Kamilem. Wszyscy mamy szosy - wreszcie coś nowego:) Startujemy w stronę Pogorii, jedziemy równym tempem wzdłuż zbiornika. Chłopaki zadowoleni z okolicy. Dojeżdżamy do Siewierza i skręcamy na Myszków. Tam na BP pijemy kawę, zjadamy batony i kontynuujemy jazdę w stronę Żarek. Tam zaczynają się już lekkie górki i kilka podjazdów. Pierwsze Tomiszowice i Kamil zaczyna odstawać, co wprawia mnie w osłupienie, bo chłopak jeździć potrafi, zwłaszcza po górach. Podjazdy to dla niego pikuś - tak też mówił. My z Arkiem jak w transie, górka za górką. Za Lelowem ostatni podjazd i do Nakła prujemy ile wlezie. Odwracamy się a tu nie ma Kamila. Zwalniamy. Dojeżdża do nas i mówi, że on nie da rady takim tempem zwłaszcza na prostej. Zmniejszamy tempo i spokojnie wjeżdżamy do Przyłęka.



Wjeżdżamy do mnie na działkę. Akurat w tym okresie byli moi rodzice. Siadamy przy kawie, ale widzimy, że Kamil ledwo zipie. Chyba chłopak odpowiednio uzupełnił węgli przed wypadem. Moja mama serwuje nam po mega talerzu wiejskiego rosołu z prawdziwym, ręcznie robionym makaronem. Zjadamy wszystko. Krótka pogawędka i ruszamy w stronę Szczekocin, ale przez Starzyny.

W Szczekocinach kupujemy izotoniki i kierujemy się na Zawiercie. W Pradłach zaczyna się kilka górek. Znowu Kamil zostaje w tyle. Nie ma chłopak dnia. W Kroczycach znowu postój - tym razem na stacji paliw. Potem ruszamy z Kamilem na kole. My nieco wolniej, ale wspólnie docieramy do celu. W Sosnowcu rozstajemy się u mnie pod blokiem i chłopaki udają się do domów.

Pierwszy wyjazd na Tribanie udany. Poczułem różnicę zwłaszcza na podjazdach. Jazda zdecydowanie lepsza i przyjemniejsza. Tego mi było trzeba.


Kategoria Wycieczki


  • DST 160.00km
  • Czas 08:15
  • VAVG 19.39km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sosnowiec - Przyłęk

Piątek, 22 marca 2013 · dodano: 22.03.2013 | Komentarze 0

Wstałem wcześnie rano i pomyślałem, że pojadę sobie na wieś. Jeździłem kiedyś przez całe wakacje - 2 razy w tygodniu, dlatego teraz chciałem nieco odświeżyć trasę po dłuższej przerwie. Spakowałem do plecaka picie, klucze, kamizelke i spray do zaklejania dętek. Po godz. 4:00 wyjechałem z Sosnowca. Wjechałem do Dąbrowy Górniczej, następnie Zawiercie, Kroczyce, Pradła i w Szczekocinach odbiłem na Lelów. Trasa praktycznie cały czas asfaltem. Ostatni etap - mój ulubiony na tej trasie - lasem. Pogoda była udealna do jazdy. Niestety widok tirów wyprzedzających na "trzeciego" i ich podmuchy trochę zmniejszyły przyjemność z jazdy. Na wsi kawa, ciasteczko i odpoczynek, po czym powrót ta samą trasą. W sosnowcu jestem o 15:00. Wyjazd szybki i udany. Bez awarii i nieprzyjemności.


Kategoria Wycieczki